poniedziałek, 7 października 2013

6.

Liam okazał się całkiem miłym chłopakiem. Siedząc na przeciwko siebie na  parapecie, z głowami przyklejonymi do szyby i z już zimną kawą  w rękach rozmawialiśmy od jakiejś godziny.
No dobra. On mówił. Nadal nie mogłam się przełamać. Nigdy nie "rozmawiałam" z kimś dłużej niż 2-3 minuty więc to nie było dla mnie łatwe. Poza tym byłam nieźle zdziwiona tym, że on w ogóle chce ze mną rozmawiać.
- Jak długo tu jesteś ? - spytał podnosząc głowę znad podłogi i przyglądając mi się z uwagą. Milczałam. Miejsce w którym się obecnie znajdowaliśmy nie należało do tematów o których lubiłam rozmawiać. Zresztą, każdy kto musiał tu tkwić dłużej niż dwa-trzy lata unikał tego tematu jak ognia.
Niektórzy nawet nie potrafią sobie wyobrazić jak bolesne jest to, że tak naprawdę my, dzieci z domu dziecka nie wiemy co to znaczy mówić do kogoś mamo, tato. My tak naprawdę nie mamy zielonego pojęcia co tak naprawdę znaczy słowo rodzina. A przynajmniej ja tego nie wiem.
- Jeśli nie chcesz, nie mów. Nie chcę żebyś się czuła przy mnie skrępowana czy coś - wzruszył pocieszająco ramionami kiedy w odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie dostał tylko i wyłącznie ciszę.
- Ja jestem tutaj odkąd tylko pamiętam. - wręcz wyszeptałam te słowa.
- To znaczy że nie znałaś swoich rodziców ?
- N-nie - wyjąkałam.
- Przepraszam. Nie powinienem pytać. - posłał mi przepraszające spojrzenie.
Uśmiechnęłam się słabo. Mimo że wcześniej panowała całkiem lekka atmosfera, teraz oboje byliśmy delikatnie skrępowani. Delikatnie ? Ty sie trzęsiesz jak galareta ! moja podświadomość po raz kolejny dzisiaj miała ze mnie niezły ubaw. Okej. Byłam zdenerwowana. Nawet bardzo ale zrozumcie ! Moje wcześniejsze "rozmowy" polegały na wyjąkaniu dwóch/trzech słów i do widzenia. Samo przebywanie w czyimś towarzystwie sprawiało mi problemy, więc teraz nagle nie stanę się duszą towarzystwa.
- Ja chyba już pójdę. - chłopak zsunął się z parapetu zabrał ode mnie pusty już kubek po kawie i ruszył w kierunku drzwi.
- Dziękuję - szepnęłam na tyle głośno żeby usłyszał.
- Dziękujesz ? Za co ? - zatrzymał się spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam okazję z kimś porozmawiać. Więc dziękuję.
- Zdajesz sobie sprawę że to najdłuższe zdanie jakie wypowiedziałaś w ciągu całego mojego pobytu tutaj ?- posłał mi szeroki uśmiech po czym pomachał mi na pożegnanie i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

~*~

- Nie interesuje mnie to. Pouczysz się potem - warknęłam Klara próbując wyciągnąć mnie na kolacje na którą nie miałam najmniejszej ochoty. 
- Ale... - nie zdążyłam skończyć bo starsza kobieta skutecznie weszła mi w słowo.
- Nie ma ale. Marsz na kolację ! Do książek wrócisz jak już coś zjesz.
- Ale...
- Czy ja mówię niewyraźnie ? - kobieta stawała się coraz to bardziej zła. Od czasu kiedy ostatnim razem trafiłam do szpitala z powodu mojej "anoreksji " którą sobie z palca wyssali, nie daje mi spokoju. Chodzi tylko za mną i wpycha we mnie tyle jedzenia, ile tylko zmieści jej się na talerzu. 
Fuknęłam pod nosem ciche przekleństwo którego na szczęście nie słyszała i ruszyłam za Klarą w kierunku jadalni. 
Usiadłam na jednym z wielu wolnych krzeseł i sięgnęłam po talerz. Obok mnie oczywiście usiadła opiekunka. Czuję że teraz szybko jej nie spławię jeśli chodzi o jedzenie. 
Nałożyłam jedną kanapkę z ogórkiem i spojrzałam na kobietę. Uniosła do góry brew jak by chciała powiedzieć " nie zapomniałaś o czymś ?" Odwróciłam wzrok i wzięłam na talerz drugą kanapkę. Kiedy ponownie na nią spojrzałam, ta pokiwała głową po czym odeszła upominając mnie oczywiście że mam to wszystko zjeść. 
Przewróciłam oczami i zabrałam się za jedzenie.