poniedziałek, 7 października 2013

6.

Liam okazał się całkiem miłym chłopakiem. Siedząc na przeciwko siebie na  parapecie, z głowami przyklejonymi do szyby i z już zimną kawą  w rękach rozmawialiśmy od jakiejś godziny.
No dobra. On mówił. Nadal nie mogłam się przełamać. Nigdy nie "rozmawiałam" z kimś dłużej niż 2-3 minuty więc to nie było dla mnie łatwe. Poza tym byłam nieźle zdziwiona tym, że on w ogóle chce ze mną rozmawiać.
- Jak długo tu jesteś ? - spytał podnosząc głowę znad podłogi i przyglądając mi się z uwagą. Milczałam. Miejsce w którym się obecnie znajdowaliśmy nie należało do tematów o których lubiłam rozmawiać. Zresztą, każdy kto musiał tu tkwić dłużej niż dwa-trzy lata unikał tego tematu jak ognia.
Niektórzy nawet nie potrafią sobie wyobrazić jak bolesne jest to, że tak naprawdę my, dzieci z domu dziecka nie wiemy co to znaczy mówić do kogoś mamo, tato. My tak naprawdę nie mamy zielonego pojęcia co tak naprawdę znaczy słowo rodzina. A przynajmniej ja tego nie wiem.
- Jeśli nie chcesz, nie mów. Nie chcę żebyś się czuła przy mnie skrępowana czy coś - wzruszył pocieszająco ramionami kiedy w odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie dostał tylko i wyłącznie ciszę.
- Ja jestem tutaj odkąd tylko pamiętam. - wręcz wyszeptałam te słowa.
- To znaczy że nie znałaś swoich rodziców ?
- N-nie - wyjąkałam.
- Przepraszam. Nie powinienem pytać. - posłał mi przepraszające spojrzenie.
Uśmiechnęłam się słabo. Mimo że wcześniej panowała całkiem lekka atmosfera, teraz oboje byliśmy delikatnie skrępowani. Delikatnie ? Ty sie trzęsiesz jak galareta ! moja podświadomość po raz kolejny dzisiaj miała ze mnie niezły ubaw. Okej. Byłam zdenerwowana. Nawet bardzo ale zrozumcie ! Moje wcześniejsze "rozmowy" polegały na wyjąkaniu dwóch/trzech słów i do widzenia. Samo przebywanie w czyimś towarzystwie sprawiało mi problemy, więc teraz nagle nie stanę się duszą towarzystwa.
- Ja chyba już pójdę. - chłopak zsunął się z parapetu zabrał ode mnie pusty już kubek po kawie i ruszył w kierunku drzwi.
- Dziękuję - szepnęłam na tyle głośno żeby usłyszał.
- Dziękujesz ? Za co ? - zatrzymał się spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam okazję z kimś porozmawiać. Więc dziękuję.
- Zdajesz sobie sprawę że to najdłuższe zdanie jakie wypowiedziałaś w ciągu całego mojego pobytu tutaj ?- posłał mi szeroki uśmiech po czym pomachał mi na pożegnanie i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

~*~

- Nie interesuje mnie to. Pouczysz się potem - warknęłam Klara próbując wyciągnąć mnie na kolacje na którą nie miałam najmniejszej ochoty. 
- Ale... - nie zdążyłam skończyć bo starsza kobieta skutecznie weszła mi w słowo.
- Nie ma ale. Marsz na kolację ! Do książek wrócisz jak już coś zjesz.
- Ale...
- Czy ja mówię niewyraźnie ? - kobieta stawała się coraz to bardziej zła. Od czasu kiedy ostatnim razem trafiłam do szpitala z powodu mojej "anoreksji " którą sobie z palca wyssali, nie daje mi spokoju. Chodzi tylko za mną i wpycha we mnie tyle jedzenia, ile tylko zmieści jej się na talerzu. 
Fuknęłam pod nosem ciche przekleństwo którego na szczęście nie słyszała i ruszyłam za Klarą w kierunku jadalni. 
Usiadłam na jednym z wielu wolnych krzeseł i sięgnęłam po talerz. Obok mnie oczywiście usiadła opiekunka. Czuję że teraz szybko jej nie spławię jeśli chodzi o jedzenie. 
Nałożyłam jedną kanapkę z ogórkiem i spojrzałam na kobietę. Uniosła do góry brew jak by chciała powiedzieć " nie zapomniałaś o czymś ?" Odwróciłam wzrok i wzięłam na talerz drugą kanapkę. Kiedy ponownie na nią spojrzałam, ta pokiwała głową po czym odeszła upominając mnie oczywiście że mam to wszystko zjeść. 
Przewróciłam oczami i zabrałam się za jedzenie.

sobota, 28 września 2013

5.

Victoria's POV

Na dzwonek czekałam jak na zbawienie. Kiedy w końcu po szkolnym korytarzu rozległ się jego dźwięk, szybkim krokiem ruszyłam w kierunku szafki. Zostawiając w niej niepotrzebne mi książki, wyszłam ze szkoły i ruszyłam w kierunku "domu". Nadal nie potrafię nazwać tego budynku swoim domem. Mimo że spędziłam w nim praktycznie całe życie, nie potrafię tego zrobić.
Kiedy tylko wyszłam na zewnątrz, w moją twarz uderzył przyjemnie zimny powiew świeżego Londyńskiego powietrza. Z racji że nie spieszyło mi się z drogą powrotną, postanowiłam wybrać troszkę dłuższą trasę by móc nacieszyć się pogodą.
Przechodziłam właśnie przez jedną z alejek parkowych kiedy usłyszałam za sobą kroki. Na początku nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Przecież jest środek popołudnia. Normalne że ludzie wychodzą na spacer. W końcu tak cudowna pogoda, niestety nie jest zbyt częstym bywalcem w Londynie.
Wcisnęłam dłonie w kieszenie szarej bluzy z kapturem i wolnym krokiem , wręcz ślimaczym tempem szłam przed siebie.
W nocy spadł śnieg, więc to jak cudownie parkowe alejki teraz wyglądają jest nie do opisania. Pokryte delikatnym puchem sprawiały wrażenie długiego białego dywanu.  Z każdym kolejnym krokiem słyszałam przyjemne skrzypienie pod butami.. Właśnie - butami... Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że ten ktoś idzie za mną już od kilku minut. Przypadek ?
Odwróciłam powoli głowę, nadal nie zwalniając tempa. Nie jestem pewna nawet czy czasem nie przyspieszyłam. Kilka metrów za mną szedł Nick we własnej osobie, uśmiechając się pod nosem kiedy zwrócił na mnie uwagę. Jednak kiedy dostrzegł że i ja go zauważyłam, znacznie przyspieszył. Puściłam się biegiem wzdłuż alejki. Nie wiedziałam co chłopak knuje, ale byłam pewna że nie będzie to nic co by było dla mnie dobre. Mimo iż nie byłam szybka, zwinnie lawirowałam między drzewami, zbiegając poza betonowy chodnik. Mój oddech gwałtownie przyspieszył, podobnie jak bicie serca. W oczach stanęły mi łzy od buzującej we mnie adrenaliny. Już po chwili opuściły moje powieki i teraz spływały gładko po policzkach. Nie miałam pojęcia co robić, dokąd uciekać. Powoli opadałam z sił. Czułam jak nogi się pode mną uginają. Kiedy poczułam obecność chłopaka tuż za swoimi plecami, skręciłam gwałtownie w lewo. Chłopak się tego nie spodziewał więc nim się zorientował o co chodzi, poślizgnął się dzięki czemu zyskałam kilka sekund dystansu między nami.
Jednak było by za pięknie gdyby mi się choć raz coś w życiu udało. Wbiegając  na chodnik obejrzałam sie za siebie by sprawdzić czy Nick nadal za mną biegnie, i wpadłam na coś. A raczej kogoś.
- Co jest kurwa ? - warknął wysoki brunet z burzą loków na głowie którego staranowałam, i obecnie przygniatałam do chodnika.
- Ja..Przepraszam - wyjąkałam cicho podnosząc się z chłopaka. Jak to brzmi. Podnosząc się z chłopaka. Brawo Dobrev jesteś mistrzynią  w "nie zwracaniu" na siebie uwagi.
- Ej mała aż tak na ciebie działam ? Jeśli chcesz to wiesz.. Możemy skoczyć do mnie - puścił mi oczko.
Poczułam jak moja twarz robi się czerwona. Odwróciłam wzrok od zielonych tęczówek chłopaka które działały na mnie naprawdę onieśmielająco.  Ciebie onieśmiela nawet kasjerka w tesco - zadrwiła moja podświadomość.
- Ty suko - usłyszałam głos Nicka dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się w jego stronę z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Było coraz bliżej. - Będziesz moje ubrania kurwa językiem czyścić ! -warknął zmniejszając naszą odległość już tylko do kilku metrów.
Zielonooki brunet spoglądał to na mnie to na Nicka, nie bardzo orientując się o co chodzi.
- Jj-a.. - zająknęłam się po czym niewiele myśląc ponownie puściłam się biegiem. Skanując w myślach drogę do "domu", wywnioskowałam że jestem już całkiem blisko. Wystarczy tylko że nie zatrzymam się już nawet na chwilę. Odwróciłam się szybko za siebie jednak nie dostrzegłam nigdzie Nicka.  Mimo wszystko nadal starałam się nie tracić tempa. Chciałam być jak najszybciej w swoim łóżku. Jedynym miejscu gdzie czułam się naprawdę dobrze.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos dobiegający z progu drzwi do jadalni gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi wejściowe. Zdawałam sobie sprawę że wyglądam "trochę" inaczej niż zwykle ale żywiłam cichą nadzieję że uda mi się przejść niepostrzeżenie do sypialni, jednak moje plany pokrzyżował ten sam chłopak który wparował mi ostatnio do łazienki.  - Wyglądasz jakbyś biegła przynajmniej z dziesięć kilometrów - uśmiechnął się przyjaźnie.
- T-tak. W porządku - jęknęłam i pognałam schodami do góry. Wreszcie ktoś dobrowolnie z tobą rozmawia a Ty uciekasz ? Brawo Victoria -  zakpiła moja podświadomość. Pokręciłam głową z dezaprobatą. W moim ciele dalej buzowała adrenalina która jeszcze nie opadła po wcześniejszych wydarzeniach. Jęknęłam zrzucając z siebie polarowa bluzę i odkładając ją na półkę. Wzięłam do ręki szczotkę do włosów i  rozczesawszy je związałam frotką w coś co miało przypominać warkocz.
Wyciągałam właśnie z torby książkę do Angielskiego kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Emily, Jeny ani Caroline nie ma ! - krzyknęłam w kierunku drzwi. Jednak pukanie nie ustępowało. Podeszłam niepewnie i pociągając za klamkę otworzyłam je.
- Yyy cześć.. Mam nadzieję że nie przeszkadzam - blondyn z którym wcześniej prawie rozmawiałam w holu na dole właśnie stał pod moimi drzwiami.
- Nie. - prawie ze szepnęłam.
- Jestem Liam. - uśmiechnął się wyciągając w moim kierunku kubek z kawą. - Masz ochotę ?
- Victoria - odpowiedziałam mu nieśmiałym uśmiechem wskazując aby wszedł do środka.

~*~
No i mamy 5 rozdział :) 
Mam nadzieję że się spodoba. 
Akcja powoli zaczyna się rozkręcać. 
Bądźcie cierpliwi ;> 6 już niedługo ! :D
CZYTASZ ? - KOMENTUJESZ !!
Mikka ;>

wtorek, 24 września 2013

4.

Liam's POV

Cholera - warknąłem w myślach. Jak to dom dziecka ?! Przecież ja tam nie wytrzymam ! Rozumiem że w świetle prawa jestem jeszcze niepełnoletni ... Ale do osiemnastki zostało mi już tylko jakieś pół roku.... Chyba potrafię zadbać sam o siebie prawda ? Ale nie... Przecież ci wszyscy urzędnicy w ciasnych garniturach z krawatami na szyjach wiedzą ode mnie lepiej. Bo przecież jestem za młody na to żeby zamieszkać samemu, znaleźć sobie jakąś tymczasową pracę , żeby przy okazji móc zaocznie studiować. Skoro więc teraz nie dam sobie rady, to wydaje im się że przez sześć miesięcy coś się zmieni ? Idioci.
- Daleko jeszcze ? - spytałem opiekunki społecznej, siedzącej na fotelu tuż obok mnie.
- W zasadzie już prawie jesteśmy - uśmiechnęła się słabo. Przez całą prawie trzy-godzinną podróż nie zamieniliśmy ani słowa. Byłem za bardzo wkurzony żeby wymówić choć zdanie.
- Liam wiem że jesteś zły, ale takie jest prawo. To nie od nas zależy.- westchnęła - a poza tym, spodoba ci się w Londynie. Próbowała uśmiechnąć się pokrzepiająco, jednak nie za specjalnie jej to wyszło.
Więc Londyn ? Hmmm, w zaistniałej sytuacji brzmi całkiem nieźle. Teraz przynajmniej wiem że nie wywożą mnie na jakieś totalne odludzie. Słyszałem niejednokrotnie od brata że to miasto jest piękne. Za każdym razem gdy wracał do domu na weekend z akademika, zasypywał nas opisami przeróżnych miejsc które zwiedził w przerwie między wykładami na uczelni. A przynajmniej przez kilka pierwszych przyjazdów do domu. Wolverhampton może nie należy do najmniejszych z miast Wielkiej Brytanii ale jednak Londyn ma w sobie to coś.
Chwilę później zatrzymaliśmy się pod ogromnym budynkiem. Wyglądał na bardzo bogaty. Zadbany ogródek wokół posiadłości dodawał uroku. W oknach budynku zawieszone były różnokolorowe firanki a na parapetach stały kwiaty doniczkowe a w co niektórych miejscach także jakiś pluszak czy inna zabawka.
- Wysiadasz ? - z zamyśleń wyrwał mnie głos opiekunki. Otrząsnąłem się i zsunąwszy się z fotela ruszyłem w kierunku bagażnika by wyjąć z nich dwie walizki do których zdążyłem zapakować wszystkie moje rzeczy zaraz po pogrzebie rodziców, nim mnie zabrano z mieszkania. Ująwszy je w dłonie ruszyłem  w kierunku wejścia do budynku.
W środku zostaliśmy przywitani przez dwie  kobiety. Już na wejściu posłały nam serdeczne uśmiechy i przejęły moje walizki, mimo że upierałem się że sam je zaniosę do pokoju.
- Klaro, Pattie. To jest Liam - facetka z opieki społecznej zwróciła się do kobiet.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się słabo by ukryć to , jak bardzo nie chcę tu być. Przecież nie mogłem się na nich wyżywać. Nie są niczemu winne.
- Witaj Liam. Mamy nadzieję że ci się u nas spodoba -uśmiechnęła sie szeroko Klara ( o ile mnie pamięć nie myli)  Jestem tego pewien. Przecież dom dziecka to szczyt moich marzeń. Już miałem pozwolić moim myślą zamienić się w słowa, jednak w porę ugryzłem się w język. Posłałem tylko nieśmiały i nieźle wymuszony uśmiech. - Chodź, pokażę ci gdzie co jest. Tak mniej więcej. - Złapała jedną z moich walizek jednak duma nie pozwalała mi pozwolić kobiecie nieść ją. Odebrałem ją grzecznie od niej i poszliśmy szerokimi schodami na pierwsze piętro. Po chwili zatrzymała się przed jednymi z wielu drzwi na korytarzu.  Weszliśmy do środka. Pokój był mały ale całkiem przyjemny. Cztery łóżka ułożone pod ścianami, jakieś szafki, mały stolik i cztery krzesła.
- Będziesz dzielił sypialnie z Rickiem. Myślę że się dogadacie. - znów ten pocieszający uśmiech. W jej wyrazie twarzy widziałem wiele emocji. Współczucie i zrozumienie jednak przysłaniało całą resztę. Kobieta po prostu nie dała się nie lubić. Może nie będzie tutaj tak źle ? Dawaj Liam. Nie daj się zniechęcić już teraz.
-Gdzie znajdę łazienkę ? - spytałem wyrywając się z zamyśleń.
- Na końcu korytarza , pierwsze drzwi po prawej.
Minąłem ją i ruszyłem we wskazanym kierunku. To miejsce coraz bardziej mnie zadziwiało. Jego wystrój sprawiał że czułem się tutaj trochę jak w jakimś zamczysku. Za dużo filmów się naoglądałeś matole. Pokręciłem głową i dalej szedłem dość długim korytarzem. Po chwili dotarłem na miejsce. Stanąwszy przed białymi drzwiami, nacisnąłem klamkę i wszedłem do pomieszczenia. Jednak gdy tylko to zrobiłem, zamarłem.
Przed lustrem stała dziewczyna. Naprawdę chuda. Przez warstwę skóry przebijał się dość wyraźny zarys kości. Może nie wyglądała jak te dziewczyny które  widziałem na zdjęciach w podręczniku do biologi ale nie wiele jej do tego brakowało. Omawialiśmy wtedy chyba anoreksję czy jakoś tak.
- J-ja p-przepraszaaam - wyjąkałem kiedy zdałem sobie sprawę że nadal stoję i się gapię jak jakiś idiota po czym zamknąłem szybko drzwi.
Idiota - warknąłem uderzając się otwartą dłonią w czoło. Postanowiłem wrócić do pokoju. Ku mojej radości juz po kilku minutach udało mi się odnaleźć właściwe drzwi. Nie bez problemu co prawda ale jednak.

~~~~~~
- Ej Rick ? - uderzyłem lekko z łokcia, chłopaka siedzącego koło mnie.
- Mhmm ? - mruknął kończąc kolejna kanapkę. 
- Kto to ? -spytałem wskazując lekko głową w prawą stronę. Chłopak podążył za mną wzrokiem a kiedy dostrzegł o kogo mi chodzi, omal nie udławił się kęsem kanapki który obecnie miał w ustach.
- O nie stary, zapomnij. Ona nie jest dla ciebie - jęknął. 
- Dlaczego nie ? - wziąłem kolejny łyk kawy posyłając mu przy tym pytające spojrzenie. 
- Chłopie. Ona jest... Dziwna. Nikt, ale to nikt nie potrafi się z nią dogadać. To totalny wyrzutek. 
- Co ? Jak to ? - nie dawałem za wygraną.
- Gościu ona ma zrytą psychę. Widziałeś jej ręce ? Nie ma na nich nic oprócz blizn po żyletce czy czego tam używa. - What ?  Z wrażenia aż oblałem się kawą. 
- Aż tak ? - spytałem nadal nie dowierzając. 
- Mhmm. Może i ma ładną buźkę, ale uwierz mi. Nie masz u niej szans. Nie wiem czy ktokolwiek je ma. - upił ostatni łyk herbaty po czym podniósł się z krzesła. - Idziemy ? Zaraz są lekcje. 
- Jasne. Zmienię koszulkę i wychodzimy. - Pognałem schodami na górę, prosto do sypialni. Ubrałem czysty podkoszulek i grubą bluzę. W końcu na ziemi byłą przynajmniej dziesięcio centymetrowa warstwa śniegu. Do tego jeszcze kurtka, czapka na głowę i jestem gotowy.  No więc pierwszy dzień w szkole. Dawaj Payne ! 

~*~ 
I jak wrażenia ? Wybaczcie że czekaliście tak długo
ale brak internetu całkowicie mnie sparaliżował. 
Mam nadzieję że nie wściekacie się już na mnie.
Kocham Was - Mikka

I wiem że będziecie pewnie źli ale jednak dam Wam mobilizację.

7 komentarzy = następny rozdział

Buziaki

piątek, 13 września 2013

3.

W środku nocy obudził mnie ostry ból przeszywający moją głowę. Podniosłam się na łóżku po czym usiadłam na nim. Spojrzałam na mały budzik leżący na szafce nocnej jednej z moich współlokatorek. Wskazywał 02:43. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu mogłam stwierdzić że noc jest spokojna. Nie było słychać żadnych płaczów, krzyków , pisków. Nic. Tylko cisza.
Położyłam się ponownie na łóżku jednak wtedy przez moją głowę przeszedł kolejny nieprzyjemny impuls.
Zrzuciłam z siebie kołdrę i cicho zsunęłam po drabince mojego piętrowego łóżka. Kiedy stałam już na podłodze, ruszyłam schodami w dół, w kierunku kuchni. Z każdym krokiem ból stawał się coraz większy a teraz zaczęło mi się także kręcić w głowie. Jednak nie tylko głowa była jedynym źródłem paraliżującego wręcz bólu. Jego źródłem był też żołądek. Skurcze paraliżowały całe moje ciało. Czułam jak nogi się pode mną uginają. Musiałam złapać się balustrady aby nie spaść ze schodów. Udało się. Po dłuższej chwili stałam na dole. Teraz jeszcze tylko do kuchni po coś przeciwbólowego. Podpierając się o ścianę, dowlokłam się do kuchni a później do szafki w której opiekunki trzymały kuferek z lekami. Wyciągnęłam Apap i wzięłam jedną tabletkę. Popiłam wodą i ledwo zdążyłam odłożyć szklankę na blat, gdy nogi się pode mną ugięły i opadłam na podłogę. Przed oczami miałam ciemność. Ciemność która z każdą sekundą coraz bardziej mnie pogrążała...

~*~

Powoli otworzyłam oczy. Odetchnęłam z ulgą kiedy zdałam sobie sprawę że ból który jeszcze przed chwilą mi doskwierał, minął. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Jestem... Właśnie - gdzie ja jestem ?! Podniosłam się gwałtownie na łóżku jednak już po chwili tego pożałowałam. Otóż przez moją głowę przeszedł impuls bólu który czułam wcześniej. Zacisnęłam ze złości oczy.
- Wreszcie - usłyszałam całkiem mi obcy , męski głos. Podniosłam powieki i ujrzałam przed łóżkiem mężczyznę w białym fartuchu. Teraz już wszystko jasne.
- Szpital - jęknęłam.
- Cóż za entuzjazm panno Dobrev - uśmiechnął się miło mężczyzna. Podszedł bliżej , po czym spojrzał na aparaturę do której byłam podłączona. Ach ta moja spostrzegawczość. Dopiero teraz zauważyłam rurkę przypiętą do mojego nosa.
- Jestem doktor Matt. Jak się czujesz Victorio ? - spytał przeglądając kolejny plik kartek który miał w rękach.
- Boli - powiedziałam cicho. Nie pamiętam kiedy ostatnio ( oprócz Klary ) miałam okazję z kimś porozmawiać. Strasznie mnie to speszyło. Zresztą - norma. Nie ukrywajmy, nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Chociaż gdyby się bliżej temu przyjrzeć... To raczej oni nie chcą rozmawiać ze mną. Traktują mnie jak wyrzutka..
- Gdzie ? - spytał doktor odrywając się od sprawdzania czegoś w swoich papierkach.
- Głowa - jęknęłam.
- Przekażę pielęgniarce żeby przyniosła ci jakieś leki. - znów wsadził nos w kartki.
- Dla-dalczego tu jestem ? - wyjąkałam.
- Hmm - mruknął poprawiając okulary - Zemdlałaś. Z powodu osłabienia. Ewidentnie chorujesz na anoreksję... - mówił coś jeszcze jednak ja go już nie słuchałam.Co oni wszyscy się tak uparli na tą anoreksję? Anorektyczki są chude a ja zdecydowanie do nich nie należę.
- Czyli kiedy wrócę do domu ?
- Dziś po południu przyjedzie po ciebie opiekunka. Ale musisz się oszczędzać jasne ? I przede wszystkim jeść ! - powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.
Pokiwałam słabo głową przytakując mu , po  czym ułożyłam się wygodniej na łóżku naciągając kołdrę na głowę.

~*~

- Mam nadzieję że będziesz miała nauczkę - powiedziała groźnie Klara spoglądając na mnie kiedy byłyśmy już w jadalni w "domu". Dosłownie wcisnęła we mnie obiad którego nie chciałam jeść. To że mam obrzydzenie do jedzenia nie znaczy odrazu że jestem chora ! Popatrzyłam na nią przez  po czym ruszyłam schodami na górę. Po drodze minęłam grupkę dziewczyn. Miały może 15 lat. Jedna ładniejsza od drugiej. A co najważniejsze wszystkie były szczupłe. Jak ja bym chciała wyglądać tak jak one. Chude, ładne, lubiane przez innych. Czego można chcieć więcej ? 
Ominęłam je po czym ruszyłam w kierunku łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na podłodze obok szafki. Otworzyłam ją po czym wyciągnęłam z jej wnętrza wagę. Ustawiłam ją na podłodze po czym stanęłam tuż przed nią. Powoli położyłam na jej powierzchni jedną stopę, a dopiero po chwili drugą. Spuściłam wzrok w kierunku podłogi by móc sprawdzić wynik eksperymentu. 
Mam 17 lat a ważę 61 kg ! Szybkim ruchem zeszłam z wagi i ściągnąwszy wszystkie ubrania, w samej bieliźnie stanęłam przed lustrem. Ja ? Anorektyczką ? Śmieszne. Może gdyby nie te liczne kilogramy tłuszczu dzięki którym wyglądam jak karykatura siedemnastolatki. Teraz już się nie dziwię że ludzie nie chcą się ze mną zadawać. Bo kto by chciał się zadawać z takim grubasem ? 
Przyglądałam się właśnie swojemu odbiciu w lustrze kiedy drzwi do łazienki się otworzyły a po chwili stał w nich wysoki blondyn.

***
Kochani ♥ 
Nie chcę wymuszać na Was komentarzy
ale muszę to zrobić. Wybaczcie ♥
 5 komentarzy =NOWY ROZDZIAŁ !

wtorek, 10 września 2013

2.

Do szkoły dotarłam mniej więcej 20 minut przed lekcją. Zebrałam ze swojej szafki potrzebne książki i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku klasy matematycznej. Do rozpoczęcia zajęć zostało mi jakieś cztery minuty a raczej nie chciała bym się spóźnić. Jednak nie dlatego że przejmuję się szkołą, bo wcale tak nie jest. Ja po prostu nie lubię kiedy wszyscy na mnie patrzą, a spóźniając się na lekcję nie uniknęłabym stania na środku klasy przed biurkiem nauczycielki i kilku minutowej spowiedzi jaki był powód owego spóźnienia.
Wychodziłam właśnie zza rogu korytarza , kiedy poczułam jak coś a raczej ktoś na mnie wpada. Runęłam na podłogę wypuszczając z rąk plik kartek. Zdziwiona podniosłam lekko głowę by spojrzeć na osobę która mnie potrąciła. Wysoki brunet siedział na podłodze obok, pocierając ręką w czoło które prawdopodobnie zetknęło się z szafką przy upadku. Szybkim ruchem wstałam i zaczęłam zbierać swoje kartki.
- Patrz jak łazisz - warknął chłopak podnosząc się z ziemi i ruszył w kierunku grupki chłopaków drużyny koszykarskiej którzy bacznie nam się przyglądali patrząc na całą scenę. Nie powstrzymywali się oczywiście od komentarzy które odbijały się od moich uszu.
- Ze wszystkich lasek w szkole musiałeś wybrać akurat takiego dziwoląga ?
- Ona w ogóle umie mówić ? - i inne tego typu komentarze. Każde słowo bolało. Bez słowa podnosiłam z zimnej posadzki karki papieru. W oczach stanęły mi łzy. Dlaczego ? Dlaczego to akurat na mnie musiał trafić. Jest tyle dziewczyn w szkole ale nie. On musiał wpaść akurat na mnie. Na osobę która za wszelką cenę chce pozostać w cieniu, unikając jakichkolwiek kontaktów. A teraz ? Wszyscy stali wokół mnie i bruneta śmiejąc się. Ze mnie.
- Nick ! Ruszaj dupę. Nie będziemy czekać na ciebie cały dzień ! Później się nią zajmiesz ! - wrzeszczał Alex.
- P..przepraszam- już chciałam uciec do damskiej łazienki by zniknąć z pola widzenia wszystkich gapiów kiedy chłopa szybkim i mocnym ruchem zacisnął dłoń na moim ramieniu, każąc mi w ten sposób zatrzymać.
- Nie wchodź mi więcej w drogę dziwolągu. Jasne ?! - wszystkie dotychczasowe śmiechy i rozmowy ustały gdy chłopak ryknął tym swoim donośnym głosem. W moich oczach ponownie stanęły łzy. Pokiwałam niepewnie głową i wyrwałam się z jego uścisku. Przepychałam się przez tłum nastolatków w kierunku damskiej toalety. Wszystkie twarze zwrócone były w moim kierunku. Widziałam ich kpiące uśmiechy które sprawiły ze po policzku spłynęła pierwsza łza, przecierając szlak dla następnych. W końcu udało mi się dostać do łazienki. Odnalazłam wolną kabinę i zamknęłam za sobą drzwi siadając na opuszczonej desce. Rękawem ciemnej bluzy przetarłam słoną ciecz z twarzy. Przed oczami nadal miałam to co przed chwilą się wydarzyło na korytarzu. Nick urządził niezłe show. Zresztą jak zwykle... Razem ze swoim "kumplem" Alexem dosłownie uwzięli się na mnie. Dokuczają i upokarzają mnie przy najbliższej okazji już od jakiegoś czasu. Niby przypadkiem Alex skasował mój rower swoim nowiutkim BMW a Nick też przecież przypadkiem wgniótł drzwiczki od mojej szafki do jej środka. A dzisiejszy pokaz przed innymi uczniami tej szkoły ? Norma. Oni wręcz uwielbiają wyśmiewać się z moich ubrań, zachowania. Zastanawia mnie tylko dlaczego... Przecież ja im nic nie zrobiłam.. Nie mogli sobie wybrać kogoś o mocniejszej psychice do dręczenia ? Przecież wszyscy wiedzą że w tej szkole jestem najsłabszym ogniwem...
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek. Spojrzałam na zegarek zapięty na moim nadgarstku. Cienki skórzany pasek uwierał mnie w nadgarstek, jednak innego nie miałam. Dochodzi 9 więc pierwsza lekcja już się skończyła. Aż tak długo tutaj siedziałam ?! Potrząsnęłam głową i dopinając zamek od lekko już zdartej torby wyszłam z kabiny. Przy lustrze tłoczyła się trójka dziewczyn. Z pomadkami, tuszami i puderniczkami w rękach. Kiedy mnie zobaczyły, zmierzyły mnie wzrokiem by później ponownie spojrzeć na koleżanki i wybuchnąć śmiechem. No tak. Wszystkie modnie ubrane. W drogich butach i nowych swetrach które miały wartość mojego trzymiesięcznego kieszonkowego. Spuściłam wzrok na podłogę i niepewnym krokiem opuściłam łazienkę udając się w kierunku szafki. Wymieniłam książki do matematyki na podręcznik do Angielskiego i po chwili byłam już w klasie. Usiadłam w ostatniej ławce chcąc nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Nienawidziłam szkoły. Ale nie dlatego że trzeba się uczyć czy poświęcać czas na przygotowanie do lekcji. Ja jej nienawidziłam bo była tu masa ludzi. Ludzi, których najzwyklej w świecie się bałam....
Kiedy lekcje wreszcie się skończyły, szybkim krokiem wyszłam ze szkoły. Chciałam jak najszybciej oddalić się od tego miejsca.
Kiedy byłam już na miejscu, zamknęłam się w swojej sypialni. Runęłam na łóżko zamykając oczy. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi a moment później stała w nich Klara ( opiekunka )
- Victoria kochanie zejdź na obiad - powiedziała zatrzymując się tuż przy moim łóżku.  W odpowiedzi pokiwałam tylko przecząco głową. Kobieta cicho westchnęła.- Dziewczyno ty musisz zacząć jeść ! Widziałaś się ostatnio w lustrze ?
Jęknęłam cicho. Czułam że kobieta nie odpuści. Niechętnie wstałam z łóżka i zwlekłam się na dół do jadalni.
Grzebałam widelcem w talerzu nie mając nawet najmniejszej ochoty na spróbowanie potrawy którą przyniosła mi Klara. W końcu zrezygnowałam z tego bezsensownego ślęczenia przy stole. Upewniając sie że w pobliżu nie ma kobiety, wyszłam z talerzem do łazienki gdzie spuściłam jego zawartość. Zakradłam się z powrotem do jadalni. W chwili w której usiadłam na krześle, weszła Klara z dumą patrząc na pusty talerz. Uśmiechnęła się na co ja po prostu wyszłam do góry. Wzięłam szybki prysznic i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Kiedy tylko zanurzyłam głowę w poduszce od razu nasunęły mi się przed oczy wydarzenia dzisiejszego ranka. Wiem że nie powinnam się tym przejmować ale jednak mnie to boli. Mimo prób nie udało mi się zatrzymać łzy która spłynęła z mojego policzka i zatrzymała sie na miękkiej poduszce. Nienawidzę swojego życia.

Już jest !

Chciałam Wam przedstawić zwiastun własnej roboty. Nie powiem, jestem z niego zadowolona. Mam nadzieję że Wam także przypadnie do gustu ~Mikka



piątek, 30 sierpnia 2013

1.

Otworzyłam oczy wystraszona nagłym krzykiem jaki rozniósł się po korytarzu i dotarł aż do mojego pokoju. Spojrzałam na zegarek. 03:21. Szykuje sie kolejna nieprzespana noc. Przykryłam głowę poduszką starając się ignorować hałas który mógłby obudzić umarłego. Trzeba przyznać że dzieciak ma trochę pary w płucach.
Tydzień temu przywieziono do naszego domu dziecka małego chłopca. Ma może koło 6 lat. Zabrali biedaka od rodziców alkoholików a dzieciak co noc wyje na całe gardło że chce wracać do mamy. Swoim płaczem i piskami które przez to wydaje stawia na nogi cały dom. Na początku opiekunki momentalnie biegły do niego , rozmawiały z nim , uspokajały. A teraz ? Mają w dupie to że niektórzy chcą się wyspać bo jutro znowu muszą zasuwać do szkoły. Powoli zaczynam się przyzwyczajać do myśli że przy tym dzieciaku szybko nie będzie już spokojnych nocy. Zresztą ... Nigdy ich nie było. To miejsce jest trochę jak z horroru. Wielki dom z kamiennym ścianami, zimną posadzką na podłodze a zza co drugich drzwi można usłyszeć ciche chlipanie dzieci do poduszki skrzywdzonych przez los. Jest ich naprawdę dużo. Niektóre maluch są tutaj bo straciły rodziców w wypadku , inne bo zostały przez nich porzucone a ja ? Ja do tej pory nie wiem. Jedna z opiekunek napomknęła kiedyś że zostałam podrzucona pod okno klasztoru i jedna z zakonnic mnie tutaj oddała. Miałam ponoć ledwie tydzień. Niejednokrotnie zastanawiałam się dlaczego. No bo przecież moi tak zwani "rodzice" musieli mieć powód żeby mnie tu oddać.
Przycisnęłam poduszkę mocniej do uszu i zamknęłam oczy starając się ponownie usnąć.
Ze snu wyrwało mnie głośne pikanie budzika. Nadal nie otwierając oczu wcisnęłam guzik i wyłączyłam go. Pikanie ustało.
Przetarłam leniwie oczy i zsunęłam się po drabince z mojego piętrowego łóżka, uważając żeby nie zbudzić pozostałych. Musiałam dzielić pokój z trzema czternastolatkami. Byłam jedną z pięciu najstarszych dziewczyn. Jednak nie bardzo łapałam kontakt z moimi rówieśniczkami. Nie oszukujmy się.... Z nikim nie miałam dobrego kontaktu. O przyjacielu już nie wspomnę. Ale to moja wina. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Bardzo często nie chcę tego robić. Lubię swoją samotność. Lubię to że nie jestem przy nikim uwiązana, nie muszę się martwić co i jak powiedzieć żeby kogoś nie urazić choć szczerze ? Mało mnie to obchodzi. Gdyby ktoś spędził prawie 17 lat w domu dziecka, wiedząc że nie ma nikogo bliskiego kto mógłby się tobą zająć i siedzisz w tym domu czekając na nową "rodzinę" jak pies w schronisku. 9. W tylu "rodzinach" się znalazłam. Ale to nie liczba jest najbardziej bolesna. Najbardziej boli fakt że za każdym razem gdy już wierzyłam że wreszcie mogę czuć sie chciana przez kogoś, że wreszcie znalazłam ludzi którzy się mną zaopiekują i będą w jakis sposób kochać, znowu wracałam do tego przeklętego domu dziecka. Ostatni raz zaadoptowało mnie małżeństwo kiedy miałam 13 lat. Młode małżeństwo które nie mogło mieć dzieci przygarnęło mnie do siebie. To u nich czułam się jak w prawdziwej rodzinie. Jednak po 3 miesiącach okazało się że kobiecie udało się zajść w ciąże. Cieszyli się że będą mieli pełną rodzinę i mnie już nie potrzebowali. Oddali do domu dziecka jak psa do schroniska.
Potrząsnęłam głową i oddaliłam od siebie te wszystkie wspomnienia które zabijały mnie od środka. Podeszłam no swojej skromnej półki z ubraniami i wyciągnęłam z niej już trochę starte jeansy i lekko dużą ciemną bluzę. Włosy związałam tak jak zawsze w niechlujnego koka. Złapałam torbę z książkami i zeszłam do jadalni gdzie czekało na nas śniadanie. Usiadłam przy stole i nalałam sobie do kubka trochę kawy.
- Kochanie zjedz coś. - na krześle obok mnie usiadła Klara. Jedna z opiekunek. Od jakiegoś czasu podejrzewa u mnie anoreksję i teraz chodzi za mną i pilnuje żebym coś jadła. Uważam że jej opinia jest bezpodstawna. Może i faktycznie niewiele jem. Mam pewnego rodzaju obrzydzenie do jedzenia, ale to nie znaczy od razu że jestem anorektyczką !
- Nie jestem głodna. Dziękuję. - starsza kobieta popatrzyła na mnie z troską i podsunęła mi pod nos talerz na którym była kanapka z serkiem białym. Potrząsnęłam głową i odsunęłam od siebie naczynie. Chciałam wstać od stołu ale kobieta złapała mnie za rękę i pociągnęła z powrotem na krzesło.
- Znowu schudłaś. - znowu podsunęła mi talerz.
- Nie prawda. - szepnęłam
- Dziewczyno ! Popatrz choćby na spodnie... Wcześniej były dopasowane. Teraz prawie z ciebie lecą.- jęknęła.
Popatrzyłam na nią z pod byka a ona ścisnęła usta w wąską linię. Nie odpuści. Dla świętego spokoju wzięłam przygotowaną kromkę i wpakowałam kawałek do ust. Klara uśmiechnęła się, poklepała mnie po ramieniu i odeszła pomóc dziewczynce oczyścić mundurek szkolny z mleka które właśnie wylała na siebie. Przełknęłam kęs który miałam w ustach a resztę zostawiłam na talerzu i wstałam od stołu. Złapałam torbę i uciekłam na zewnątrz. Do szkoły miałam niedaleko. Jakieś 15 minut spacerkiem. Jak zwykle w Londynie pogoda nie byłą zbyt słoneczna. Wiał zimny wiatr który przyprawiał mnie o dreszcze. Była już późna jesień więc można było się spodziewać że lada chwila spadnie śnieg. Narzuciłam na głowę kaptur i ruszyłam chodnikiem przed siebie.